Chciałoby się powiedzieć, że jeździliśmy na kemping zanim stało się to modne ;) I w sumie tak jest, bo ja jeździłam pod namiot jako dziecko z rodzicami. Z Piotrem kempingowaliśmy najpierw w Dubaju, a więcej w Omanie i Fujairah. Zanim powstały domki UkryjSię, nocowaliśmy w Smolnikach na obu działkach pod namiotem. Z półtoraroczną Gabrysią, Julką i Majkiem :)
Generalnie zakupiliśmy trochę sprzętu kempingowego, więc mieliśmy lekkie ciśnienie, żeby go wykorzystać i tym samym zracjonalizować wydatek ;) Ponadto takie podróżowanie z namiotem, trochę, ale nie zupełnie, uwalnia od planowania z dużym wyprzedzeniem, bo przecież zawsze gdzieś można się rozbić i przenocować ;) Jednak w przypadku hotelu czy apartamentu lepiej mieć rezerwację zrobioną odpowiednio wcześniej, namiot daje więcej elastyczności.
I tak nasz pobyt pod namiotem planowaliśmy z około tygodniowym wyprzedzeniem w szczycie sezonu, połowie sierpnia, bo przecież długi weekend :D Celowaliśmy tym razem w za granicę, gdyż znużyła nam się kapryśna polska pogoda, a jako, że miał to być wypad pod namiot, nie chciałam ubierać dresów do spania i innych kurtek zimowych etc. Wiem, że są lepsze śpiwory, ale ja jestem po prostu ciepłolubem i na polskie warunki letnie muszę sobie kupić śpiwór na 0 stopni i najpewniej i tak będę spała z dziesięciu bluzach :))
Rozważaliśmy najbliższą ciepłą destynację w zasięgu około 12 godzin jazdy autem, zatem na celowniku mieliśmy północne Włochy, rejon jeziora Garda oraz północ Chorwacji, okolice miasta Umag. Kemping musiał być choć trochę sprofilowany pod dzieci, obecnie podróżujemy z 4 i 7 latką :) Tak padło na Chorwację i camping Zelena Laguna niedaleko miejscowości Poreč. Udało nam się niecały tydzień przed pobytem złapać dosłownie ostatnią parcelę, która na dodatek została zwolniona - classic pitch zone B. Okazała się całkiem fajna, bo mieliśmy blisko sanitariaty i byliśmy w połowie drogi między częścią basenową z placami zabaw oraz morzem :) Oczywiście jeśli byłaby dostępność, koniecznie rezerwujcie luxury pitch z widokiem na morze i najlepiej w pierwszej linii. Różnica w cenie nie jest aż tak znaczna, a jednak mieć tak niebiański widok i bryzę jest czymś bezcennym!
Dojazd do Chorwacji
Postanowiliśmy zrobić tę trasę “na raz” jadąc z Poznania. W związku z tym, że podróżujemy z małymi dziećmi wyjechaliśmy wieczorem około godziny 8-9 tak, żeby dziewczyny spały a my z Piotrem kierowaliśmy na zmianę. Zastanawialiśmy się nad noclegiem w Wiedniu, ale ostatecznie zarzuciliśmy temat. Dla zainteresowanych noclegiem pod namiotem, w okolicach Wiednia jest kilka kempingów, na przykład Camping Winderwald czy Camping Donaupark Klosterneuburg, Camping Wien. Nie testowaliśmy, ale słyszeliśmy dobre opinie.
Opłaty drogowe na trasie Polska - Chorwacja, czyli winiety
Jadąc z Polski do Chorwacji przejeżdżamy przez cztery kraje oprócz Polski: Czechy, Austrię, Słowenię i samą Chorwację. Wszędzie obowiązują opłaty za przejazd autostradami. Najwygodniej i zdaje się najtaniej jest wykupić wszystkie winiety na stacji benzynowej tuż przed czeską granicą, mapkę zamieszczam niżej, na której my się zatrzymaliśmy jadąc z Poznania. Winiety są czasowe i trwają 7-14 dni w zależności od kraju i ma się nieograniczoną liczbę przejazdów. Całkowity koszt winiet wyniósł nas kilkaset złotych, nie pamiętam dokładnie, ale około 300-400 zł. W każdym razie wyszło nam trochę taniej, niż gdybyśmy kupili winiety przez internet. Na samą Chorwację nie ma winiet, płaciliśmy podobnie jak u nas, na bramkach kartą Revolut.
Ljubljana - cudowne miasto na weekendowy pobyt!
Nie planowaliśmy przystanku w Ljubljanie, to w sumie zawdzięczamy naszym jęczącym dzieciom, którym obiecaliśmy ich pierwszą wizytę w McDonaldzie 😱 Nie było akurat McDonalda na trasie, więc musieliśmy zboczyć pod Ljubljanę i będąc już dosłownie kilka kilometrów od centrum stwierdziliśmy, że zbrodnią byłoby nie zajrzeć :)
To była najcudowniejsza wycieczka wyjazdu! Był niedzielny poranek (7 rano), dlatego jak zajechaliśmy do Ljubljany zastaliśmy jeszcze puste ulice. Spotkaliśmy natomiast sporo osób robiących poranny workout. Orzeźwiające było wejście na zamkowe wzgórze i spacer - jest tam przepięknie, cudne widoki, sam zamek, dużo ławek i miejsc do odpoczynku z widokiem. Oprócz wzgórza warto przejść się po uliczkach centrum, usiedliśmy na chwilę na kawę i lody na starówce i żałowaliśmy, że nie zaplanowaliśmy śniadania w urokliwych kafejkach przy rzece. Przez centrum płynie rzeka, jest wiele mostów i po prostu całe miasteczko jest tak urocze, że koniecznie musimy tam wrócić na dłużej. Około godziny 12 Ljubljana zrobiła się nieco bardziej tłoczna aczkolwiek nadal przystępna :) My już wtedy zbieraliśmy się w dalszą podróż na nasz kemping w Chorwacji :)
O naszej idei wypoczynku i odłączenia się od codzienności można poczytać na stronie naszego domku nad jeziorem.
Chorwacja i nasz camping Zelena Laguna
Odnośnie samego kempingu, jesteśmy bardzo zadowoleni. Jest oczywiście duży, ale dzięki temu, że są wydzielone parcele ma się trochę własnej przestrzeni bardziej lub mniej osłoniętej roślinnością. Sanitariaty w mojej opinii są bardzo czyste, jest papier, mydło i widać, że są regularnie sprzątane, co chwila ktoś tam coś czyści. Nie było też kolejek, generalnie bez tłoku jakiegokolwiek. Często popołudniami chodziliśmy nad morze, ale nie na samą plażę tylko na zacienioną trawę, gdzie mogliśmy zawiesić hamaki i leżakować z widokiem na morze :)
Wzdłuż wybrzeża jest fajny deptak, którym można zrobić sobie bardzo długi spacer do pobliskich miejscowości mijając po drodze różne kempingi, plaże, hotele, restauracje. Plaże jak to w tej części Chorwacji są w większości kamieniste, żwirowe, ale za to bardzo piękne. Byliśmy niecały tydzień i dwa razy zrobiliśmy sobie kolację piknikową nad samym brzegiem Adriatyku, przy zachodzie słońca. Było naprawdę świetnie, widoki, zapach morza, atmosfera… . Jeśli chodzi o jedzenie to lunch i kolację jedliśmy w większości w restauracji i czasami we własnym zakresie nad brzegiem morza :) Z regionalnej kuchni najbardziej do gustu przypadła nam oczywiście rakija ;) Poza tym zaliczyliśmy dużo pizzy i trochę świeżych rybek :) Śniadania mieliśmy zawsze przy namiocie, korzystaliśmy z dobrodziejstw pobliskich sklepów, na terenie samego kempingu był całkiem niezły market, chociaż po zakupy warzywno-owocowe wybieraliśmy nieco dalsze sklepy z szerszą ofertą.
W kwestii udogodnień to na campingu Zelena Laguna znajdziecie:
- Jeden basen, od płytkiej wody dla małych dzieci do głębszej. Podczas naszego pobytu woda była zimna, co miało swoje plusy bo fajnie chłodziła, jednak dla naszej 3,5 latki była za zimna na dłuższą kąpiel.
- Leżaki i parasole przy basenie są dodatkowo płatne
- Plac zabaw wodny
- Tradycyjny plac zabaw
- Trampolina - dodatkowo płatna
- Zjeżdżalnie wodne - dodatkowo płatne
- Sklepy spożywcze
- Bankomat
- Restauracje - kilka do wyboru - nam chyba najbardziej do gustu przypadła ta włoska z widokiem na morze, obowiązują rezerwacje na wieczór, inaczej raczej nie dostanie się stolika.
- Animacje dla dzieci i dorosłych, wieczorem mini-disco. Od 9 do 12 można było wręcz zostawić swoje pociechy w mini-klubie. My akurat poranki mamy dość leniwe i jakoś nie korzystaliśmy, ale dla niektórych może być to super opcja :) Osobiście chodziłam na aqua dance, który rozpoczynał się o godzinie 11:30 :)
- Wieczorami dzieją się różne imprezy, raz w tygodniu jest kino pod gołym niebem, ogólnie jak ktoś szuka zorganizowanych atrakcji, jest w czym wybierać :)
Mi najbardziej podobało się to, że byliśmy nad samym morzem, każdy dzień spędzaliśmy dość aktywnie najpierw na basenie, później siesta i wieczorami spacery :)
Ogólnie Chorwacja wywarła na nas bardzo dobre wrażenie. Jest pięknie i bardzo czysto. Miasta są również bardzo urokliwie. Zrobiliśmy sobie pieszą wycieczkę do najbliższego miasta portowego Poreč. Jest niewielkie ale przepiękne, warto się wybrać.
Płatności i język
Językowo w zasadzie wszędzie da się dogadać po angielsku lub niemiecku. Jest bardzo dużo turystów z Niemiec, stąd restauracje, wycieczki etc. są sprofilowane pod ich język. Do płatności używaliśmy niezastąpionego Revolut, a tam gdzie potrzebna była gotówka najlepiej było mieć Kuny lub Euro (nie zawsze można było płacić kartą lub gotówką w Euro stąd dobrze było mieć trochę Kun w gotówce). Natomiast od 2023 Chorwacja wchodzi do strefy Euro więc będzie łatwiej :)
Wycieczka do Wenecji
Będąc w Chorwacji jest możliwość wybrania się katamaranem do Wenecji na jednodniową wycieczkę. Są biura podróży, które organizują taką atrakcję, my skorzystaliśmy z oferty VenziaLines i wykupiliśmy wycieczkę Venice Day Trip. Generalnie polega to na tym, że o 8 rano wypływamy z portu w Chorwacji. My wypłynęliśmy z najbliższego dla nas Porec, co oznacza, że musieliśmy być już o 7 rano w porcie, żeby zrobić check-in. Planowo na 10 powinniście być w porcie w Wenecji, my niestety byliśmy dopiero po godzinie 11. Nie wiem jak często zdarzają się takie opóźnienia. Z portu jest jeszcze długa droga, bo trzeba przejść odprawę paszportową i dopiero wtedy, albo pieszo albo promem dotrzeć do centrum Wenecji.
Oprócz płatności za wycieczkę (na którą składał się głównie transfer Chorwacja - Wenecja w obie strony), wykupiliśmy dodatkowo cały pakiet z atrakcjami oraz lunchem od biura. Jak płynęliśmy do Wenecji wiedzieliśmy, że mamy już spore opóźnienie a musieliśmy być z powrotem po godzinie 16 na odprawie paszportowej. Będąc z dwoma małymi słodziakami stwierdziliśmy, że najłatwiej będzie jak ktoś ogarnie wszystko za nas i poprowadzi za rączkę. Więc zaliczyliśmy:
- Przejażdżkę promem z portu do centrum Wenecji
- Przejażdżkę gondolą
- Lunch
- Przejażdżkę taksówką wodną (motorówką) z centrum Wenecji z powrotem do portu na odprawę paszportową
Nasze wrażenia? Generalnie było mocno za szybko, taka czkawka. Generalnie te kilka godzin to jest zdecydowanie za mało, żeby ogarnąć tyle rzeczy naraz i w sumie cały czas byliśmy w pośpiechu, nie mieliśmy w zasadzie czasu, żeby się swobodnie powłóczyć, nie wspominając o zwiedzaniu jakichkolwiek muzeów. Generalnie prom i motorówka to słaba opcja na podziwianie miasta, można to jedynie potraktować jako transport z miejsca w miejsce. Przejażdżka gondolą była całkiem przyjemna i to na pewno musi być must have podczas wizyty w Wenecji. Lunch, który mieliśmy w pakiecie był generalnie bardzo słaby. Dostaliśmy jedzenie tzw. “bufetowe”, słabo podane, lody w ramach deseru było naprawdę kiepskie i generalnie knajpka oczywiście bez żadnego widoku i atmosfery. Dostaliśmy jedzenie szybko, ale wszystko było słabej jakości - na przykład makaron wymieszany z sosem smakującym jak ze słoika z supermarketu. O wyglądzie dań nie wspomnę, bo nie ma o czym :) W sumie trochę się tego spodziewałam, ale jednak gdzieś liczyłam na ciut lepszy standard. Obsługa niezbyt uprzejma, ale może to standard w Wenecji?
Koszty wycieczki do Wenecji
Za “gołą” wycieczkę, głównie transfer Chorwacja - Wenecja port (dojazd do centrum Wenecji i z powrotem jest dodatkowo płatny), zapłaciliśmy 166 Euro (2 dorosłych + 2 dzieci 3 i 6 lat), klasa ekonomiczna. Można wykupić pakiet VIP, wtedy ma się lepsze miejsca w katamaranie i jeśli są dostępne pewnie warto to zrobić bo spędzacie na statku łącznie 4-6 godzin. Dodatkowo wykupiliśmy cały pakiet atrakcji z lunchem za 270 Euro (prom do centrum Wenecji, gondola, lunch, motorówka z powrotem do portu w Wenecji). W sumie 436 Euro. Generalnie czuliśmy się nieźle zrobieni w balona i żałowaliśmy tej decyzji bo dostaliśmy bardzo słabą jakość usługi.
Podsumowując. Wenecja jako miasto jest ciekawe aczkolwiek baaardzo ale to baaardzo zatłoczone. Na pewno jest tam dużo więcej do zobaczenia niż nam się udało. Nie warto kupować jednodniowej wycieczki podczas, której większość czasu stanowi dojazd a na samo zwiedzanie Wenecji zostaje 3-4 godziny. Jeśli jesteście przejazdem to warto się tam zatrzymać na przejażdżkę gondolą, powłóczenie się i zjedzenie fajnej pizzy :) My w sumie w tym pośpiechu kupiliśmy ładną pamiątkę w postaci magnesu w kształcie maski karnawałowej :)
Droga powrotna i pit stop w Wiedniu
Drogę powrotną do Polski zdecydowaliśmy się również przejechać “na raz” z kilkugodzinnym, wieczornym przystankiem w Wiedniu. Nie do końca był to dobry pomysł, gdyż jak ruszaliśmy z Wiednia do Polski (około godziny 22) byliśmy już całkiem zmęczeni i trasą i zwiedzaniem miasta, a mieliśmy przed sobą jeszcze całonocną drogę. Wiedeń jest fajny do pochodzenia, miejscami czułam się jak na Marszałkowskiej w Warszawie, gdyż przez centrum przemykają auta szybkimi drogami. Inaczej niż Ljubljana, Wiedeń wydaje się duży, ogromne budynki, opery, kościoły, pomniki, przepych barokowy, miejscami czuć zapach koni :) W każdym razie zaliczyliśmy świetny, wieczorny spacer, dzieci plac zabaw i trafiliśmy do fajnego bistro na kolację :) Polecamy klimatyczną knajpkę w centrum na zjedzenie sznycla i strudla wiedeńskiego: Café-Restaurant Bistro 59, zamieszczam mapkę niżej. Do Wiednia wrócimy przy okazji kolejnego wyjazdu na Bałkany i zaliczymy nocleg lub dwa :)
Nasz sprzęt kempingowy
Na koniec kilka słów o naszym ekwipunku noclegowym, z którym podróżujemy. Generalnie jesteśmy raczej nowicjuszami w temacie, ale już mamy jakieś doświadczenie i póki co zestaw, z którego korzystamy się sprawdził. Główne zakupy zostały poczynione w sklepie Decathlon.
Namiot Quechua Air Seconds 4.2 F&B z Decathlon, 4-osobowy, 2 sypialnie
Zdecydowaliśmy się na dwie osobne sypialnie, my śpimy w jednej, w drugiej nasze dzieci. Jest to spoko rozwiązanie, bo mamy spanie osobno, z drugiej strony na usypianie musimy się przemieszczać. F&B mocno zaciemnia sypialnie oraz sprawia, że się mniej nagrzewają, więc jest to miła opcja. To, że namiot jest pompowany sprawia, że Piotr rozkłada namiot zupełnie sam w 10 minut. W tym sezonie nie mieliśmy żadnych nieprzyjemnych przygód, namiot przetrwał bez przeciekania dwie nocne silne burze. W zeszłym roku po zakupie tego namiotu i przy pierwszym rozłożeniu mieliśmy nieszczelność (chyba fabryczną). Niestety przy zaworze, co powodowało, że nie dało się tego załatać “chałupniczo”. Z jednego pałąka wciąż schodziło nam powietrze i mieliśmy kłopot. Byliśmy wtedy tylko na 3 noce i nie padało, więc daliśmy radę. Decathlon zwrócił nam pieniądze za ten uszkodzony namiot bez problemu. Mimo tego kiepskiego doświadczenia powtórnie kupiliśmy ten sam model z uwagi na szybkość i wygodę rozkładania.
Z pozostałych rzeczy mamy cztery składane krzesła kempingowe - te zielone z Decathlon, Quechua Basic. Lubię te krzesła, są całkiem wygodne, trochę niestabilne dla dzieci, ale dawały radę. Składają się do słupka i można je wziąć na ramię i mieć wygodne siedzenie. Przydałoby się dodatkowe miejsce na przysłowiową puszkę :) Stolik turystyczny mamy z Allegro, był w tej samej cenie co w Decathlon a miał dodatkowo cztery turystyczne taboreciki. Lampki mamy na baterie, również z Decathlon - Quechua BL40 - 40 lumenów. Dobrze się sprawdzają w sypialni i przedsionku. Mają wygodny haczyk do podwieszenia. Do spania mamy cztery maty samopompujące Quechua Comfort 65 cm. Spinamy je zamkami po dwie w każdej sypialni. Jak dla mnie to chyba najlepsze rozwiązanie do spania. Zwykła karimata jest za twarda, z kolej grube materace nadmuchiwane powietrzem moim zdaniem są bardzo niewygodne. Maty samopompujące są ciut za twarde i oczywiście nie jest to komfort łóżka, ale jak na warunki namiotowe bardzo okej :) Zastanawialiśmy się jeszcze nad droższą opcją, materacem Quechua Ultim Comfort, ale w trakcie testów w Decathlonie okazał się jakby za miękki, więc wygrały maty :) Śpiwory - tutaj się jeszcze dorabiamy :) Na warunki polskiego lata wiem, że muszę sobie kupić taki przynajmniej na 0 stopni lub cieplejszy, bo jestem ciepłolubem. Mam obecnie śpiwór na temperaturę komfortu 10 stopni i latem w Polsce śpię poubierana w t-shirt, na to ciepłą piżamę, dres, szalik, kaptur i czasami kurtkę 😂. W Chorwacji spałam oczywiście pod lżejszym śpiworem i w samej piżamie i było nawet za ciepło miejscami :) Zakupiliśmy również sznurek kempingowy do bielizny 5 m - bardzo fajna i przydatna sprawa, głównie dlatego, że ma już wbudowane klamerki :)
Hamaki! To jest chyba must-have. Mamy je dopiero pierwszy rok (Hamak Quechua Basic), a już jesteśmy mega zadowoleni. Są bardzo wygodne, można w nich wręcz spać, aczkolwiek nie próbowałam całej nocki :) U nas się bardzo przydały w Chorwacji, gdyż chodziliśmy sobie na siestę nad samo morze i wypoczywaliśmy w hamakach. Polecamy zwłaszcza osobom z małymi dziećmi, nawet już nie wózkowymi, a właśnie 3-4 lata, które potrzebują jeszcze drzemki w ciągu dnia. Nasza Gabrysia miała najlepsze drzemki z bryzą morską :) Hamaki wytrzymują obciążenie dorosłego i dwójki małych mopsów klopsów, czytaj dzieci :) Pełnią również funkcję swoistej huśtawki, nasze dziewczyny mają niezłą zabawę z nimi :) Jedyny, być może, mankament, co jest równocześnie zaletą, to to, że są one bardzo zabudowane materiałem. Tak, że można się owinąć w kokon. To właśnie sprawia, że są tak wygodne, ale jednocześnie jak chcemy tylko poleżeć i podziwiać widoki to można by mieć bardziej odsłonięte hamaki. Generalnie tak się nam spodobały, że od razu zakupiliśmy je do naszych domków na pagórku i przy polanie :)
Kilka słow na koniec naszego kempingu w Chorwacji. Czy warto?
Generalnie polecamy Wam taki wyjazd pod namiot. Naszym dzieciom się bardzo podobało, nam również :) Przyznam, że najbardziej bałam się odległości, ale te 12 godzin drogi jest do zniesienia. Można to również podzielić na dwie części i przy okazji odwiedzić jakieś miasto z noclegiem.
Wszelkie pytania są bardzo mile widziane w komentarzach :))
Masz ochotę na kilkudniowy wypad na łono natury? Wpadnij do naszego domku nad jeziorem.